wtorek, 10 września 2013

Czas podsumowań, czas działań, reaktywacja

"Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi zostało!" śpiewa Kora, a ja myślę co straciłam, co zyskałam - nie co mi zostało. 
Straciłam ponad sześć miesięcy życia, parę kg, tonę "przyjaciół", kilka włosów, jednego guza.
Zyskałam ponad sześć miesięcy życia, parę kg, trzy tony przyjaciół, setki aniołów, miliony włosów, cztery kropki. No i dużo czekolad.
Jestem na plusie.
"Czy to jest dużo, czy to jest dużo, czy to jest mało?"

Dzień dobry, wróciłam, nie wiem czy jestem zdrowa, ale żyję.
Intensywne odpoczywanie bywa nużące, toteż postanowiłam założyć Warszawską Drużynę Szpiku.
klik! Warszawska Drużyna Szpiku na Facebook'u
Taki szpikowy oddział w Warszawie, żeby trochę puścić tu szpiku w obieg.
Wraz ze współzałożycielką i moim osobistym napędem, Martą Jagiełło, serdecznie zapraszam!
Czemu zapraszam i czemu mi na tym zależy?
Ano zapraszam, bo potrzebuję Waszego szpiku, Waszej krwi dla wielu Wojowników.
Zależy mi na tym, ponieważ przekonałam się na własnej skórze, jaką mają moc preparaty z krwi.
Około 10-14 dni po chemioterapii, którą np ja przyjmowałam przez 5 dni, nagle na łeb, na szyję, spadają wszystkie wartości morfologiczne. Hemoglobina w dół, płytki w dół, białe (leukocyty) w dół. Jednego dnia masz siłę, a następnego widzisz wszystkie możliwe konstelacje; po zrobieniu jednego kroku, widzisz ciemność ("ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę!"), a gdy tfu! tfu! uderzysz się albo, o zgrozo, upadniesz, możesz kipnąć na dziesięć krwotoków wewnętrznych na raz. O ile wzrost odpornościowych komóreczek można wywołać zastrzykami z czynnikiem wzrostu, które ja zresztą bardzo lubiłam, to hemoglobiny nie zastąpisz. Niczym. Nie ma na świecie substytutu ludzkiej krwi. I dlatego to jest taka tragedia. I dlatego potrzebuję Was, duszyczki moje złote!
Są gorsze dramaty. Bliźniaczy szpik. Przeszczep szpiku czyli komórek macierzystych jest obecnie najlepszą metodą zwalczania chorób krwi, często jedyną.

Prowadzisz zwyczajne życie, czujesz się świetnie, może trochę zmęczony pracą czy szkołą.
Ostatnio chorowałeś częściej niż zwykle. Lekarz rodzinny od niechcenia rzuca, że może zrobiłbyś sobie badanie krwi. Robisz, a niech tam, zrobi się i będzie z głowy.
Oglądasz wyniki, poziom leukocytów wysoki. Nie wiesz, co to znaczy, ale może to i dobrze, że masz czegoś tak dużo, lepiej dużo, niż za mało, prawda?
Idziesz do lekarza. Nie martwisz się, nie masz przecież czym, to rutyna.
Medyk bieleje. Ty patrzysz, uśmiechając się, no bo co? Panie doktorze?
Nagle słyszysz szum, świat wiruje dookoła z ogromną prędkością. Czujesz, że spadasz. Czy to sen?
Gdzieś za górami, za lasami słyszysz przepraszający głos. Musisz natychmiast jechać do szpitala, bo mimo że nie czujesz tego jeszcze tak dosadnie, to Twoje życie w tym momencie jest wyliczone na kilka dni, czasem miesięcy, może lat. A to jest jawa. Witam Cię, masz białaczkę.
Zapraszam Cię do świata, w którym ludzki szpik jest na wagę złota...

Wielu z Was to nie przekona.
"Chciałbym, ale się boję, bo to straszny ból. Wiem, bo słyszałem..."
Gdzie słyszałeś?
Miałam trepanobiopsję szpiku czyli pobranie go z talerza kości biodrowej. Znieczulenie miejscowe cyk, gmeranie strzykaweczką, potrząsanie, kręcenie. Czy boli? Trochę boli, ale to chwila. Bardziej boli przekłucie małżowiny usznej.
Co więcej, każdy sam może wybrać, w jaki sposób szpik zostanie pobrany.
a) Strzykawką, przy znieczuleniu ogólnym (tak, dawcy dostają znieczulenie ogólne), co trwa mniej niż godzinę.
b) Przy pomocy separatora poprzez zabieg zwany leukoferezą, co w efekcie wygląda tak:
Pani pielęgniarka zakłada Ci dwa wenflony, na jednej i drugiej ręce, w zagięciu łokciowym. Proponuje Ci kawkę, herbatkę, a może ciacho. Siadasz lub kładziesz się wygodniutko na leżaczku, wyjmujesz ukochaną lekturę lub słodko drzemiesz, podczas gdy siostra podłącza Cię do machiny, przypominającej pralkę. Z jednej łapki krew ucieka do "pralki", tam krwinki białe (życie) są separowane od krwi ogólnej, a ta wraca Ci chybcikiem do drugiej ręki. I tak siedzisz, marzysz o niebieskich migdałach przez około 3 godziny, a Twój bliźniak genetyczny z bliskimi właśnie płacze ze szczęścia, bo ma szansę przeżyć dłużej niż rok. Koniec, dziękuję, możesz iść. Właśnie uratowałeś czyjeś życie.


Pomóżcie mi puścić szpik w obieg! Rejestrujcie się jako potencjalni dawcy szpiku.
klik! Strona Dawców Komórek Macierzystych
Dołączcie do Drużyny Szpiku! klik! Drużyna Szpiku na Facebook'u
Dołączcie do Warszawskiej Drużyny Szpiku! klik! Warszawska Drużyna Szpiku na Facebook'u
Piszcie do mnie, pytajcie, poznajcie mnie. Jestem żywym przykładem na to, że można pokonać nowotwór.
klik! Martyna
Chcę działać, ponieważ balansuję na krawędzi świata chorych i zdrowych, i widziałam, poczułam, ostatecznie WIEM, jak to jest.


Co planujemy w ramach Warszawskiej Drużyny Szpiku?
Obecnie szukam chętnych osób, mężczyzn i kobiet, a także dzieci, za zgodą rodziców, do wzięcia udziału w sesji fotograficznej z profesjonalnym fotografem (Pani fotograf, ukłony) i wizażystką.
Konkretnie chodzi mi o osoby pozbawione włosów wskutek chemioterapii, które nie boją się zadrzeć głowę do góry i pokazać, jak się walczy. Czemu tak? Bo łyse jest piękne i ślicznie odbija słońce :)
A naprawdę dlatego, że ludzie nie dostrzegają chorych osób, a ja chcę te oczy otworzyć.



Kilka zdjęć w moich własnych prywatnych włosach i w mojej własnej prywatnej peruce. W Namiestowie, nad Jeziorem Orawskim, na szczycie Skrzycznego, w Pszczynie, w Tychach, w Dąbrowie Górniczej. Piękne miejsca. Chwilo, jesteś taką piękną...
I cudne aniołki od Aniołów. Dziękuję wszystkim, doceniam.


Cóż mogę dodać?
Ano sztampa. DO BOJU!!!










 



5 komentarzy:

  1. Martynko, choć piszesz o dramacie...człowiek wie, że dobrze sie to skończy...uwielbiam, podziwiam i mocno kibicuję:)malgosia jonska

    OdpowiedzUsuń
  2. Martynko, pięknie piszesz. Myślisz, że w Lublinie jest już drużyna szpiku? Bo jeśli jest, będę działać! Obiecuję! I będę wszystkich znajomych do tego nakłaniać, bo warto pomagać ;)
    Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, (z mojego punktu widzenia) że ja chyba nie będę mogła być dawcą szpiku... I bardzo tego żałuję, ale jeszcze zapytam i jeśli tylko będę mogła, na pewno się zarejestruję ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie mogę być dawcą i bardzo ubolewam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś wspaniała, wzruszam się, czytając blogi takich ludzi jak Ty... Mam nadzieję, że zdrowie będzie Ci dopisywało i wszystko będzie dobrze ..podziwiam za optymizm i takie pokłady nadziei, jesteś cudowna i dzielna... pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń