poniedziałek, 20 stycznia 2014

może jednak gruźlica?

Witam ciepło w mroźny dzień!
Dzisiaj udałam się do mojej ulubionej krainy, mieszczącej się przy Banacha 1a.
Brzuszne wnętrzności, jak wykazała tomografia, są czyste, żadnych powiększonych węzłów chłonnych.
Odwiedziłam panią pulmonolog i okazało się, że z moich bronchoskopowych popłuczyn, udało się wyhodować bakterię. Wysoce prawdopodobne, że to gruźlica. Jestem w grupie wysokiego ryzyka, jeśli chodzi o zapadalność na tę chorobę, bo: jestem bardzo szczupła (szczupła, nie chuda, po kroćset!), mam wyjałowiony organizm, przeszłam chemioterapię, radioterapię i sterydoterapię. 

Także, moi mili Czytelnicy, jeżeli myślicie, że jest źle, to zawsze może być gorzej ;)
Powtarzam to sobie już parę dobrych lat i widzicie, jakie mam szczęście! ;)

Jeżeli okaże się, że to inna bakteria, to będę się leczyła przez poradnię pulmonologiczną, natomiast jeśli to faktycznie gruźlica, to "buenos aires", jak mawiał Siara Siarzewski w naszym rodzimym Kilerze. 
Kolejne pół roku wyjęte z życia - 2 miesiące w szpitalu w Otwocku i 4 miesiące w domu. 
To tylko jeden z możliwych scenariuszy.
Może się też okazać, że będę musiała położyć się wraz z moją klatą piersiową na torakochirurgii w celu wypatroszenia mnie, tj. wycięcia zmian z płuc, aby ponownie (który to już raz?) je przebadać. 

Oczywiście poczłapałam również do Doktora Odlotowego, coby się odlotowymi wiadomościami pochwalić.
Zostałam uraczona dwoma żarcikami:

Przychodzi żaba do onkologa.
-Doktorze, proszę mnie wyleczyć!
- ale jak to?! - dziwi się lekarz - przecież ja nie leczę zwierząt, tylko ludzi.
- A raka wyleczyłeś - odpowiada wzburzona żaba. 


Przychodzi baba do lekarza ze studentem w dupie. Lekarz pyta:
- Co pani jest?
A baba na to:
- Dziekanat. 


Uśmialiśmy się kapitalnie!

Spotkałam dzisiaj także kochanego Księdza, który mnie poznał! "O, Małtyna, napławdę dobrze wyglądasz!"
Oraz miłą Panią Salową "-dzień dobry, nie poznaje mnie pani? -a nie, mamę poznaję, ale ciebie to nie. -to ja, Martyna, tylko z włosami trochę inaczej wyglądam. -a to peruczka? - a nie, moje własne."

Tym miłym akcentem kończę i życzę wszystkim dobrej nocy.
Trzymajcie kciuki, żeby jakimś cudem to nie była gruźlica.

Do boju!







15 komentarzy:

  1. Kochana,
    trzymam mocno kciuki. To nie będzie gruźlica - wierzę w to.
    trzymaj się tam mocno i wszystko będzie dobrze - zobaczysz!

    Maryśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kciuki zaciśnięte :) Wykop z całej siły choróbska :) Jesteś dzielna Waleczna Martysiu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchaj, nie znam się, ale moja mama miała podobną rzecz - guzki. Najpierw poderzenia nowotworowe - wykluczone, potem toksoplazmoza - ostatecznie wykluczona, gruźlica - po długich "rozkminach" wykluczona (a już mówili, że na bank gruźlica). Pobranie guzków i... sarkoidoza. Nikt nie wie skąd, nikt nie wie jak, ot jest i już. Guzki są, trochę rosną, ale mama nie zdecydowała sie narazie na sterydy bo da się z tym żyć. Takie tylko skojarzenie - guzki i podejrzenie gruźlicy... Możesz ewentualnie zapytać.
    Pozdrowienia,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informacje :) Niestety - sarkoidoza już została wykluczona :(

      Usuń
  4. Dzień dobry
    Niestety nie znalazłam na stronie adresu e-mail.
    Chciałabym przedstawić informacje na temat możliwości współpracy reklamowej
    Zapraszam do kontaktu na: kontakt@blog-media.pl
    Proszę o zaznaczenie jakiego bloga dotyczy wiadomość.
    Pozdrawiam serdecznie
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak ostatnio wędruję po internecie, natknelam sie na kilka blogow o nowotworach. Zastanawiam się - o co tu tak naprawdę chodzi? O pobudzeie swiadomosci, czy jednak wzbudzenie wspolczucia, nie wiem, zainteresowania swoja osobą? powyzsza 'wspolpraca reklamowa', zglaszanie blogów po konkursach, fanpage, wydaje mi sie to aż niesmaczne.. Nie chce atakować nikogo, ale serio, nie moge zrozumiec calego konceptu. wlasciwie czytajac Twoje posty to nie rozumiem, czy wyzdrowialas w koncu czy nie, skoro od tak dlugiego czasu nie masz wznowy, to nie oznacza to ze jednak jestes zdrowa? Bliska mi osoba rowniez przeszla nowotwor ukladu chlonnego, walczyla dzielnie, ale nie potrzebowala robienia wokol siebie "szopki". liczy sie liczba wejsc i ilosc 'like'ow', czy zdrowie i to że się zyje? dziwne podjescie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proponuję nie czytać bloga Martyny i przestać zastanawiać się dlaczego osoby chore mają potrzebę pisania.Człowiek który choruje ma potrzebę podzielenia się swoimi emocjami.Martyna zachęca ludzi chorych do walki:)
      Martynko,walcz i pisz!:)

      Usuń
    2. Wydaje Ci się niesmaczne, że chcę zdobyć jak najwięcej czytelników? Wydaje Ci się niesmaczne, że po nowotworze, odczuwam potrzebę nagłośnienia sprawy, aby każdy był przezorny?
      Uważasz, że JA potrzebuję współczucia? To jest ostatnia rzecz, jakiej oczekuję. Ale współczuję Tobie, że jesteś jedną z tych osób, dzięki którym nowotwór złośliwy jest wciąż tematem TABU.
      Nie jestem tu anonimowa, Ty natomiast - owszem. Brak Ci odwagi, żeby się przedstawić? Dla mnie jest ważne zdrowie, życie i uświadamianie. Są ludzie, którzy nie chcą opisywać swoich chorobowych przeżyć ze wstydu. I znów dzięki takim osobom, jak Ty, wielu ludzi boi się przyznać, że choruje. Więc walczą samotnie.

      Co do mojego zdrowia, doprawdy, nie sądzę, żeby Cie ono interesowało, wszak ja dążę do tego by zostać znaną celebrytką i liczę na to, że rak mi w tym pomoże. Bo jak się nie ma czego chwycić, to chwytamy się tego, czego możemy, prawda?
      Wysoce prawdopodobne jest, że jesteś jakąś moją znajomą, bojącą się powiedzieć coś takiego wprost.

      To, czy nie mam wznowy, nie zostało stwierdzone, a jak już wspominałam, moje badanie PET świeciło, co oznacza aktywne komórki. Dodatkowo pojawiły mi się zmiany w płucach, których charakteru, póki co, nie znam.

      I jeszcze jedno, anonimowa koleżanko, lubię pisać. Powinno Ci to wystarczyć. A konkursy blogowe są po to, żeby je tam zgłaszać, czyż nie? Taka jest chyba ich idea.
      Jeżeli masz z tym jakiś problem, to przestań wędrować po internecie, bo możesz poważnie zbłądzić.
      Cytując Ciebie "dziwne podejście".
      Pozdrawiam serdecznie,
      Martyna z szopką.

      Usuń
    3. przykro mi ale nowotwory nie sa dla mnie tematem tabu, chociazby dlatego, że praktycznie nie ma nikogo, kto nie zna kogos kto byl lub jest chory na taka chorobe. mamy XXI wiek, chyba juz skonczyly sie czasy kiedy ludzi trzeba "uswiadamiac" ze cos takiego istenieje. a ze ludzie sie tego boja i stronia od chorych - tak jest i bedzie, kazdy boi sie smierci i oniesmiela go tragedia innych. A po chorobie zdaje mi sie nalezaloby ŻYĆ i pozostawic takie doswiadczenie w tyle, a nie ciagle w tym siedziec-odwolujac sie do tego co sama pisalas. co innego gdy blog ten mialby byc zrodlem informacji czy sily dla chorych, ale 'kampania uswiadamiajaca' jest zdecydowanie naciagana.ale mi sie dostanie. no coz, takie moje zdanie. pozdrawiam i zycze zdrowia.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. No widzisz, ludzie się tego boją, ja stoję w opozycji do tego strachu, próbuję pisać o wszystkim z przymrużeniem oka. I wierz mi, że ten blog jest źródłem informacji - z mojej perspektywy. wielokrotnie opisywałam, jak wyglądają badania, czego się spodziewać i jak sobie radzić, tak by inni nie byli przerażeni, kiedy dotknie ich choroba. Myślę, że trochę siły chorym dostarczyłam i dowodem na to jest wiele osób, z którymi nawiązałam kontakt. Nikt Cię linczował nie będzie, szanuję Twoje zdanie, po prostu nie czytaj takich "naciąganych" blogów, oszczędzisz sobie powodów do frustracji. Pozdrawiam serdecznie i również życzę zdrowia.

      PS. Żyję w pełnym tego słowa znaczeniu, co nie oznacza, że przestanę prowadzić blog.

      Usuń
  6. Niedawno dowiedzialam się,że mój szwagier ma gruźlicę.Leży w Otwocku.Okazało się ,że gruźlicą można się łatwo zarazić kiedy organizm jest osłabiony.Bylo to dla nas dużym zaskoczeniem bo szwagier jest dobrze odżywiony i jest solidnej postury.Na szczęście gruźlica jest w 100%wyleczalna więc głowa do góry.:)
    Pisz kochana i do boju!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Praktycznie codziennie mam zajęcia w kampusie na Banacha i czasem przechodząc koło izby przyjęć zastanawiam się, czy może gdzieś tam Cię przypadkiem nie ma;).
    Trzymam kciuki już od długiego czasu, teraz jeszcze mocniej:)
    Pozdrawiam i czekam na dalsze wieści.

    Jeżeli chciałabyś mnie kiedyś odwiedzić to zapraszam www.sloiczek94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Martynko trzymam mocno !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!daję Ci moją siłę !

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdrowia życzę Martynko! Świetnie,że mimo całego jazgotu niektórych , Ty idziesz dalej i piszesz. Jak w przysłowiu o pieskach i karawanie ;)
    Właśnie sam leżę w szpitalu w Rudce z podejrzeniem gruźlicy :( Do tejpory nie wychodowano prątków ale leki dostaję na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że to przejściowe i że u Ciebie też będzie to fałszywy alarm! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń