W końcu mamy dołek! Wszystkie wartości w dół! Gwiazdozbiory wszędzie! Dobrze jest!
Dzisiaj był piękny słoneczny dzień, który spędziłam naturalnie uprawiając znany sport szpitalny: leżaking. Humor mi bardzo dopisuje, bo śluzówek mi wciąż nie wypaliło, a w dodatku nie zanosi się na to, żeby w ogóle miało je wypalić. Czyli metotreksacik pięknie wypłukałam z siebie, zanim zdążył poczynić nieszczęść. Ostatnim razem miałam przeokrutnie wypalone śluzówki, ponieważ utrzymywał mi się we krwi wysoki poziom metotreksatu i musiałam dostawać odtrutki - reasumując podczas ostatniej chemii troszkę mnie przytruli.
Dzisiaj kochana mamusia przywiozła mi przepyszny obiad, za który bardzo mamuni dziękuję- jesteś nieoceniona, a może nawet niedoceniona.
Podczas tak cudownej leniwej soboty tylko wrzaski czarnej zatruwały sielankowy nastrój nam - wczasowiczom. Okazało się bowiem, że jej się nie podoba, że ludzie w torebkach dają jedzenie do lodówki, bo potem jest wielki bałagan. Przyszła do nas parokrotnie z torebkami, w których były słoiki z zupami i oskarżała nas o najróżniejsze. Pomidorówki, rosołki, kalafiorowe.
Żadna z nas jednak nie przyznała się do winy, bo to nasze zupy wcale nie były. Współczuję natomiast nieszczęśnikowi, który się przyznał.
Potem jeszcze wpadała kilka razy (taka niesterylna, fu) do naszego pokoju tłumacząc, że jedzenie ma być spakowane w pudełko i podpisane.
Marta zauważyła 10 razy, że jej pudełko właśnie tak wygląda, na co droga czarna wciąż odpowiadała jak musi być spakowane. Najwyraźniej miała problem ze zrozumieniem. Ja za to pozwoliłam sobie na bezczelny uśmiech w jej stronę, bo z lodówki nie korzystam, gdyż nie lubię się prosić.
Czarna nie odwzajemniła uśmiechu i rzucając piorunami, potoczyła się dalej, maltretować innych chorych.
Ponieważ fantastyczny humor dalej mi dopisywał, postanowiłam sportretować czarną na podstawie jej fotografii, znalezionej w internecie. Wyszło tak genialnie, że pozwoliłam sobie zawiesić na ścianie.
Codziennie rano, jak tylko otworzę oczy, będę miała widok mojej ukochanej czarnej.
Taki widok doda mi sił na caaaały dzień. Żywię nadzieję, że jak ona to ujrzy, to się ucieszy tak samo, jak ja.
DO BOJU, WOJOWNICY!!!
Buziaki i uściski ślę
tam to Bodziulek na spacerku, stojący na dwóch łapkach :)Moje małe szczęście:)
Widzę że tej tzw.czarnej musisz powiedzieć że to ona jest tam dla Ciebie a nie odwrotnie,przepraszam za stwierdzenie lecz kobiecie w dupie się poprzewracało.U nas na oddziale też była podobna małpa lecz doktor która mnie prowadziła szybko jej pokazała gdzie jest jej miejsce,miałem również przejścia z cienkimi płytkami gdy żyła pękają(nieżle boli) lecz powiem tak -trzymaj fason ponieważ psychika to podstawa lecz ja muszę się przyznać po przejściu z mym nowotworem miękki się zrobiłem.
OdpowiedzUsuńA na dole w bufecie polecam pierogi z mięsem oraz z kiszoną kapustą-pycha,często chodziły za mną żurki oraz kwaśne potrawy na spadkach.
OdpowiedzUsuńczytam i ciągle trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńa czarną się nie przejmuj ;p
Świetna jesteś:) Broń swojego, nasza Ty kochana Wojowniczko :)
OdpowiedzUsuńprzytulam cieplutko
Śliczny rysunek:)pieknie rysujesz
OdpowiedzUsuńNie obraź się Martynko,ale gdyby nie Twoje wpisy,że rysunek przedstawia kogoś innego dałbym sobie rękę uciąć,że jest na nim osoba ze zdjęcia poniżej...
OdpowiedzUsuń