Witam wojowniczo wszystkich w ten piękny wieczór!
Prawdę powiedziawszy, nawet nie wiem jak jest za oknem, bo troszkę sobie pozasłaniałyśmy okna,
a właściwie to całkowicie.
Jest mi to jednak bardzo na rękę, ponieważ od wczoraj trwa u mnie KAC CZAS.
Dlatego też wczoraj zabrakło z mojej strony odzewu, jednak nie ma potrzeby się martwić, bo wojowniczka musiała po prostu swoje przecierpieć.
Z atrakcji poniedziałkowych: kolejna punkcja lędźwiowa w wykonaniu mistrza artysty wykonana i odplackowana tj. odleżana, lek podany, płyn mózgowo-rdzeniowy CZYŚCIUTKI - gitara gra!
Druga sprawa: nie założono mi wkłucia centralnego, ponieważ chemia się skończyła,
wyższa instancja orzekła więc, że wkłucie założymy przy następnym, piątym kursie (już piąty- jak to leci!). Zła wiadomość jest taka, że z przepustki będę musiała powrócić dzień wcześniej, ale póki co to się tym nie martwimy, bo przepustki nie widzimy ;)
Na szczęście usunięto mi też wszelkie wenflony i moje żyłki oddychają pełnią żyłkowych płuc,
a wszystkie środki dostaję doustnie.
Jak to, czytelnicy moi przemili, bywa na kacu gigancie, cierpię potworne bóle głowy, na które życzę sobie dostawać tramal, bo naprawdę nie idzie oczu otworzyć.
Tak na chwilę obecną wygląda mój stan - skacowana, ale cały czas przemy do przodu, bo i nie ma co się załamywać.
Teraz pozostało nam czekać na tzw. dołek czyli spadki w morfologii. Sądząc po dzisiejszych gwiazdkach, które, słowo daję, widziałam, ten moment zbliża się coraz większymi krokami.
I dobrze, bo jak jest dołek, to zaraz z niego wychodzę - taka ambitna jestem, a ileż muszę dyskutować na ten temat z moim szpikiem, ile się naprosić, żeby wziął się w garść- niezliczone godziny rozmów, prośby, groźby i błagania.
Skubaniec na szczęście też jest wojowniczy.
Jak to dzisiaj ujęła moja mama najukochańsza ze wszystkich: "a po wszystkim powiesz: Veni, vidi, vici". Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem.
I tego się trzymajmy.
Za wszystkie komentarze, wiadomości, cudowne słowa- dziękuję- łatwiej się walczy, mając na czele taka armię.
Martynko...pięknie wyglądasz:)podziwiam Twój upór i wole walki...ale kto nie stał blisko krawędzi nie wie jak bardzo warto walczyc prawda?a Twoje pióro takie z polotem ze ho ho:)trzymam kciuki i posłusznie wstępuję do armii:)
OdpowiedzUsuńWyglądam jak wojownik ;) Własnie, kto nie stał blisko krawędzi,nie pozna prawdziwego smaku życia.
UsuńA nikt mi nie powie, że nie zaznałam tu na ziemii prawdziwego życia. Buziaki :*:) Armia jest przeogromna!
Jesteś cudowna!:) Walcz dzielnie! Trzymam kciuki, ale na pewno wszystko skończy się dobrze:)
OdpowiedzUsuńŻadna cudowna:) Walcze najdzielniej jak potrafię i wszystko skończy się dobrze, moja armio! :) Buziaki:*
UsuńMartynko! Bedzie jeszcze slonce i zdrowie i radosc! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAga! Pewnie, że będzie i ja już doczekać się tego nie mogę:) tego prawdziwego głębokiego oddechu! pozdrawiam:*
UsuńMartyska Twoje piękne oczy ,mowią za Ciebie jestem WIELKA! Dużo uporu Ci Zyczę z całego serca:)
OdpowiedzUsuńDS
Moje piękne oczy były piękne, teraz ni śladu w nich dawnego blasku, rzęsy trafił szlag :) Dziekuję :*:*:*:*
UsuńBrawo Martynko!!!
OdpowiedzUsuńZuch dziewczyna z Ciebie!!! oby do przodu! a kac jak to kac... zazwyczaj jest bolesny ;) ale pocieszajace jest to ze zawsze przechodzi :)))
pozdrawiam, Aga S.
Pewno że zuch :) a to mało razy kaca się leczyło :P i tym razem sie przeleczy, pozdrawiam serdecznie :*
Usuń:*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuń:* :)
Usuńno jak miałaś kaca wczoraj to dobra impreza była! rozumiem, że piłaś za moje zdrowie, bo wczoraj moje urodziny były ;) a tak poważniej to po kacu zazwyczaj przychodzi czas dobrego samopoczucia, także tego Ci życzę.
OdpowiedzUsuńwalcz, walcz! dasz radę! myślę o Tobie i trzymam kciuki cały czas! :)
była dobra impreza, i za dużo wypiłam za Twoje zdrowie, ale cholerka, chociaż porządnie zdrowa będziesz ;) ! wybacz mi, że się tak zrobiłam, ale jak świętować, to świętować! ;P
UsuńDziekuję za myśli i kciuki :) ! buziaki
Ale jesteś śliczna!
OdpowiedzUsuń