Czytelnicy,
nie może być wciąż kolorowo. Wczorajszym wieczorem zaczęło przeciekać mi jakże drogie wkłucie centralne. Proceder zakładania, jak i wyjmowania napisze niżej, żebyście mieli pełną świadomość jak owy zabieg wygląda i jak ułatwia życie przeciętnemu pacjentowi, jakim jestem ja.
Przeciekanie polegało na tym, że moja płukaneczka wylatywała mi poza wkłucie- na skórę.
Dwie pielęgniarki pobiegły po lekarza, robiąc przy tym nieco rabanu, a ja grzecznie czekałam.
Przybył kochany dr dyżurny Który-myśli, że jest dość zabawnisiem, ale na szczęście przy okazji profesjonalistą. Wyżej wymieniony dr zarządza wyjęcie wkłucia, ja się zapieram nogami i rękami, zostaję jednak pokonana, bo pielęgniarka ma nadwagę.
I co poradzisz?
Ano, wyjmujta, jeśli faktycznie musicie. Za wyjmowanie ochoczo zabiera się pielęgniarka z nadwagą, zwana również czarną (bo ma ciemne włosy niczym wiedźma, którą w istocie jest, ale to ponoć nie jej wina). Doktor naczelny zabawniś zaciera ręce z radości, bo pielęgniarka plus size nie bardzo umie wyjmować takie ustrojstwa. Ale w końcu wojowniczka bierze głęboki wdech - siuuup, i rurka wyszła z mojej żyły po przeszło 3 miesiącach. Przywiązałam się do niej, cholibka,
Następną atrakcją wieczoru jest założenie wenfloniku czy też zwanej przez innych kaniuli.
Czarna zawzięcie bierze się za torturowanie mnie i ciach jedna żyłka pękła. Doprawdy nie wiemy czemu, pani mądralińska, co to magnez z wapniem myli, niedouczona jedna.
Podejście drugie w inne miejsce, pot spływa z czoła posłance zdrowia, gmera i gmera i gmera, i o! chyba w końcu się udało, nie mamy co do tego pewności, ale nic sobie z tego nie robimy. Dalej jedziemy z płukaneczką. Płukanko się kończy, ja proszę doktora o relanium, wcześniej pobieram dwie hydroksiziny i usypiam snem niedźwiedzia starego, nie reagując na żadne bodźce - i bardzo dobrze, bo chce się porządnie wyspać na ekscesy dnia następnego.
Oto dzień następny nadchodzi - to dziś, dziś musimy założyć mi wkłucie centralne po drugiej stronie przyserduszkowej czyli lewej.
Ponieważ nie wszyscy wiedzą na czym ten klawy zabieg polega, podeprę się wiedzą internetową i praktyczną i służę tłumaczeniem.
Wkłucie centralne – cewnik wprowadzony przez naczynie krwionośne do dużej centralnej żyły. Najczęściej umieszczany jest w żyle podobojczykowej.
W odróżnieniu od zwykłego wenflonu,
który wymaga usunięcia po kilku dniach, wkłucie centralne może
pozostawać w żyle kilka tygodni, a nawet miesięcy, co jest przydatne
przy długotrwałej konieczności podawania płynów i leków dożylnych,
zwykle na Oddziałach Intensywnej Terapii, oddziałach hematologii lub oddziałach onkologii. Możliwe jest też pobieranie z wkłucia centralnego próbek krwi do badań.
Ja osobiście uważam i jak najbardziej zachęcam do zakładania wkłucia centralnego, jeżeli wiemy, że będziemy mieć dłuższe leczenie. Jest o NIEBO wygodniejsze od cholernych wenflonów, i wierzcie mnie na słowo lub nie, wcale nie czuć, że się je ma. A na wierzchu wystają po prostu dwa 'dzyndzelki' czy też rurki- jak kto woli.
Niestety powikłanie dnia dzisiejszego wyglądało następująco. Dr- anestezjolog, próbowała mi trzykrotnie założyć wkłucie z lewej strony- niestety bez skutku, ponieważ na drodze stała jakaś przeszkoda- nie wiadomo czy to zwykły zakrzep czy tfu tfu powiększony węzeł chłonny- sprawa jest do dalszej diagnostyki. Ja wymęczona owym zabiegiem, wpadłam w klasyczny atak płaczu i nie było mocy, żeby mnie uspokoić, dopiero później pomogła mi się uspokoić koleżanka Martusia i przyjaciel Relanium- za co Wam obojgu serdecznie dziękuję. Dobiłam się jeszcze dwoma lorafenami 1mg, a na wieczór uprosiłam relanium na dobry sen.
Niestety niewielkim minusem zakładania wkłucia centralnego jest ból, towarzyszący przy znieczulaniu, poza tym zabieg jest do wytrzymania i całkiem okej, A mój atak płaczu wynikał głównie z pobudek nerwowych.
Niestety przy mojej nerwicy lękowej co jakiś czas pojawiają się większe i mniejsze ataki histerii- ku uciesze publiki - coraz bardziej. Ludzie zazwyczaj sądzą, że płacze, bo mnie coś boli, co absolutnie się nie zgadza z ogólnym stanem rzeczy.
W tym momencie wenflonik założony wczoraj przez czarną, poszedł w odstawkę, bolał i przeciekał.
Na szczęście z pomocą przyszła nasza kochana siostra Garfield (nazwana tak z uwagi na przeuroczą koszulkę) i błyskawicznie i bezboleśnie założyła wenflon na drugiej łapce.
Siostrzyczko Garfield- stokrotne pokłony, chwała i cześć, Ty jedna na tym oddziale chyba umiesz zakładać wenflony.
Dzisiejszy dzień mogę więc śmiało uznać za różnoRAKi. Co przyniesie kolejny? Ja nie mogę się doczekać, wiem jednak, że jutro sobota, więc panuję szpitalna SJESTA i słodkie lenistwo.
Parę zdjęć z dzisiejszego dnia i nie tylko, trzymamy mocno kciuki za mnie i innych wojowników, a jutro kolejna 4 chemia! DO BOJU!
Z ta zawzietoscia pokonasz wszystko Siostrzyczko!!! Wszyscy jesteśmy z Tobą!!!!!!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że pokonam, ja mojego życia nie oddam bez walki! :) Kocham Was!!!
OdpowiedzUsuńjuhuuuuuuuuuuuuuuuuuu :) Franek jest z Toba, jestem i jaaaaa! :*
OdpowiedzUsuńOczywiscie, Franuś mnie nie opuszcza i dzielnie ze mną znosi chemię :)
UsuńJesteś Cudowną wojowniczką.Kochasz życie i czujesz jego sens. Wierzę w Ciebie :)
OdpowiedzUsuńprzytulam cieplutko
Dziękuję bardzo, i również przytulam cieplutko :) Takie słowa dają siłę- wiara ludzi we mnie- jak ich nie kochać? jak nie kochać życia? :)
Usuńpodtrzymuję w pełni - JESTEŚ MISTRZEM !
OdpowiedzUsuńTradycyjny apel- nie poddawaj się bo jesteś nieziemska w swojej sile.
Pięknie powiedziane, tj TWOJE ŻYCIE, więc zwycięstwo też będzie TWOJE!! Ściskam ;*
Fajnie być mistrzem, ale ostatecznie to przecież normalne, tak trzeba żyć, walczyć o siebie.
UsuńŻycie jest dla mnie tak wielkim skarbem, że nie wiem, jak mogłabym o nie nie walczyć. Moje życie- moje zwycięstwo, nasze zwycięstwo, tyle dobrych słów to dla mnie coś absolutnie abstrakcyjnego i magicznego- nie zaprzepaszczę tego! Również ściskam!
p.s Każdy z Was dla mnie jest mistrzem- tworzycie moją pozytywną armię!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnie daj się głupim babom...ja sie kiedyś postawiłam w szpitalu- powiedziała takiej jednej, że w przeciwieństwie do mnie ona ma wybór i nie musi tam być, zawsze przecież może złożyć wypowiedzenie i nie musi się meczyć z uciążliwymi pacjentami...kobietę zamurowało, ale od tego momentu miałam święty spokój ze średnim personelem medycznym...normalnie full wypas. Inne pielegniarki tez zrobiły się bardziej uprzejme...chyba bały się, że polecę na skargę (nigdy na nikogo nie donosiłam, wolę sama załatwiać takie sprawy), więc jak któraś da Ci w kość , daj znać, przyjadę i zrobię siwy dym!!! Trzymaj się Maleńka (pamiętaj jesteś Wielka i nie daj sobie w kaszę dmuchać- tak dzielnie walczysz z rakiem to i z głupią pigułą dasz radę) buźka
OdpowiedzUsuń