Sie macie, wojownicy!
Parafrazując słynne powitanie Ryśka Riedla. Mamy godzinę 0:03, nie chcę mi się spać, więc czas na kolejne wieści.
Jak już wspominałam w poprzednim poście, czyli 100 lat temu, miałam w planach tzw doplera czyli usg sprawdzające drożność żył. Otóż wieści nie są najlepsze, ale nic sobie z tego nie robimy, bo i po co się martwić, skoro można radośnie rżeć ze śmiechu, jakby przysłowiowy koń na przysłowiową blachę lał, co uskuteczniam intensywnie przez ostatnie dwa dni, m.in dzięki mojej wspaniałej sąsiadce Martusi, którą z łóżka, stojącego pół metra obok serdecznie pozdrawiam.
Wyniki doplera wskazują na zakrzepicę, nie jest to pomyślne, ponieważ mam bardzo niskie płytki i nie można mi podać leków przeciwzakrzepowych, które mogłyby wywołać krwotok.
Lekarze jednogłośnie podjęli decyzję, że lepiej, żeby wojowniczkę przytkało tudzież zatkało, niżeli miałaby im powalać krwią sterylne pomieszczenie ;) .
Miałam mieć dziś zrobiony tomograf w celu dokładnego ustalenia, gdzie co i jak, ale jak to bywa tutaj bardzo często, nikt mnie na niego nie zawołał, bo zwyczajnie zapomnieli.
Nie robię sobie jednak z tego zupełnie nic, gdyż jestem tak zaabsorbowana tutejszym życiem towarzyskim, że zwyczajnie nie mam na to czasu. Znajomości kwitną. Dzisiaj z Martą usiłowałyśmy namówić lekarza dyżurnego na kielicha buraka. Przy najbliższej sposobności będzie ostra popijawa.
Próbujemy też handlu oddziałowego - parówki, nutella, cola, sok z buraka, chipsy, kanapki z kotletem - słowem wszystko, czego dusza wygłodniała zapragnie, można dostać u nas, w siódemce.
Zapomniałam o pasztecie, powiedziałam doktorowi, że mamy tutaj niezły pasztet, ale też nie reflektował. I uwaga, doktor powiedział, że sok z buraka ma NEUTRALNY wpływ na krew, więc przestańcie nas nim katować. Nawet go prosiłam, żeby mi napisał oficjalne oświadczenie na temat buraka, żebym mogła babci pokazać. Jak jestem na przepustce, to babcia zawsze mi zapoda sok z surowego buraka. Kocham moją babcię przeokropnie, nawet mimo tego buraka właśnie.
I to by było tyle na temat warzyw, czas na wyniki morfologii.
SZPIK zaczął oficjalną współpracę ze swoim właścicielem. Leukocyty skoczyły do 2,5; a granulocyty do 1,41. Niestety płytki spadły do 12 tysięcy. Hemoglobina i czerwone też poszły w dół.
Dzisiaj miałam toczone płytki, więc na chwilę powinno być lepiej, miejmy nadzieję, że teraz pójdą w górę.
Jesteście ciekawi jak wygląda toczenie płytek? A zwyczajnie lecą jak kroplówka, są żółte.
I niesmaczne, swoją drogą.
Ale wszystkim ludziom, którzy oddają honorowo krew, bardzo dziękuję i kłaniam się nisko.
W momencie kiedy wyniki są naprawdę marne, ratuje nas- chorych, Wasza krew.
Dzisiaj trochę widziałam gwiazdek, przez tą niską hemoglobinę właśnie, ale ogólnie samopoczucie super, nic mnie nie boli, prócz dłoni, które są koszmarnie pokłute we wszelkich możliwych miejscach.
Pomówmy teraz o wenflonach, ostatnio temat wenflonów przewija się w każdym poście.
Ponoć jest to szalenie modny temat.
Wczoraj z Martą byłyśmy świadkami wystrzelenia wenflonu z mojej ręki. Spowodowało to u mnie szok wielki oraz wytrzeszcz oczu. Podczas zlatywania pysznego tazocinu, wenflon nagle się obrócił na mojej nieruchomej, słowo harcerza, którym nie byłam, dłoni i mi z niej wystrzelił, wyszedł, znaczy się. Kroplówka trysnęła mi na komputer, ale byłam w zbyt wielkim szoku, żeby się tym przejmować.
I kurza stópka, kolejny problem, bo skąd my weźmiemy żyłę?!
Przyszła siostra, która jak się okazało, była profesjonalistką. Kazała mi się wygodnie położyć i odprężyć, Marcie zleciła włączyć nastrojową muzykę (Ti amo, vox fm, przeboje zawsze młode) i zabrała się za poszukiwania żyły. Znalazła się marna żyłka, która oczywiście zrobiła bach i pękła. Siostra nie przejęła się tym bynajmniej i spokojnie, podśpiewując Ti amo i każąc mi śpiewać, pomimo moich zapewnień, że nie znam tekstu za dobrze, szukała dalej. I znalazła, fachowo założyła wenflon.
Victoria! Mogłam w końcu zacząć oddychać, bo z wrażenia zapomniałam, a napięcie opuściło pokój. Zasrany, za przeproszeniem, Tazocin, mógł zlecieć do końca.
Ostatnio stała się podejrzana rzecz. Czarna była miła. Wystraszyłam się nie na żarty, bo nawet mi bandaż przyniosła, jak powiedziałam, że wolę bandaż. Ale ona była za miła. Nie wiadomo co było tego przyczyną, sprawa nie została jeszcze dokładnie zbadana. Parówek wtedy nie miałam, więc chyba nie chodziło o jedzenie. Od tamtej pory nie było jej, pewnie kolejny sabat.
Marta wpadła na genialny pomysł przeprowadzenia anonimowej ankiety, odnośnie mojego rysunku czarnej, mianowicie wypytamy personel, czy wiedzą kogo owy rysunek przedstawia.
Jak widzicie, jestem tu bardzo zajęta i nie mam czasu na głupoty, jak zamartwianie się, że mi się żyła zatka czy coś.
Mówiłam dziś doktorowi, że najbardziej mnie martwi to, że jak mnie zatka, to nie będę mogła pojechać na koncert Claptona i Santany, na które się wybieram. "Boże, doktorze, bo jak mnie zatka, to jak ja na te koncerty pojadę?"
Uśmialiśmy się przednio.
Jak widzicie, dobrze jest i tego się trzymamy. Nastrój mam super bojowo-głupawkowy.
Ściskam wszystkich mocno i oczywiście DO BOJU, WOJOWNICY!!!
i oczywiście mix zdjęć z najróżniejszych lat, czyli pięknych wspomnień i pięknych zapewnień.
Jesteś PRZEwspaniała, PRZEsilna, PRZEdzielna po prostu PRZE!! :))))
OdpowiedzUsuń3 mam PRZEogromnie mocno kciuki za Ciebie i Twoje żyłki :)
ściskam ;*
DZiękuję PRZEokropnie :* i przemocno ściskam również :*
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje posty idzie mocno wierzyć że wszystko można przezwyciężyć!!! Życzę Ci wszystkiego dobrego, zasługujesz na Zdrowe i PRZEDE WSZYSTKIM DŁUUGIE życie 3maj się pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńdziekuje dziekuje dziekuje ! :*
UsuńPowinnać pisać powieści! słowo! jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńJak tylko ozdrowieję, biorę się za pisanie powieści mojego życia ;)
UsuńMówiłem że w głowie zacznie się kręcić jak hemoglobina spadnie a płytki muszą iść powoli ponieważ jak się je odkręci to strasznie gorąco się na twarzy robi i zaczyna piec podobnie jest jak kroplówkę z magnezem się chce przyśpieszyć to żyły zaczynają piec.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Twojego bloga, ponieważ ktoś z naszych wspólnych znajomych udostępnił go na face.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest takie pokrzepiające! Nigdy nie zmagałam się z taką sytuacją, ale Ty robisz to w najlepszy sposób jaki można. Jesteś śliczna i bardzo dzielna, trzymaj się!
Twój wojownik - Ewelina ;)